• Szczupak 101 cm 7 kg złowiony na Jeziórkach metodą na boczny trok (żyłkę 0,14) przez naszego kolegę Jarka Hercera. Gratulujemy pięknej ryby !!!

Pogoda na dziś

2014.02.02 - Podlodowe Mistrzostwa Koła - Relacja

Opublikowano: wtorek, 11 luty 2014

Jest piękny niedzielny poranek. Nad Sierpcem nieśmiało słońce przebija się przez chmury, gdy grupa zapaleńców z naszego Koła stawia się nad Jeziórkami. Jest niedziela 2 lutego. Każdy bojowo nastawiony, każdy dzierżący w ręku wcześniej przygotowane wędki z mormyszkami. Wędka - dla wielu to po prostu kawałek kija z żyłką, ale nie dla nas. My wiemy, o co gra się będzie toczyć. To nie będą zwykłe zawody! To będą mistrzostwa! W dodatku podlodowe - znacznie trudniejsze wędkowanie niż te "normalne", nie tylko ze względu na warunki atmosferyczne, ale przede wszystkim technikę połowu. Dziś nikt nie myśli o spławiku, bądź problemach związanych z wyważeniem zestawu. Teraz liczy się tylko technika i precyzja z jaką będziemy nadawać drgania mormyszce. Punktualnie o 8:30 wszyscy stawiamy się na zbiórce. Zapisanych 29 wędkarzy - nie ma 2. Czytamy regulamin, który jest inny niż zazwyczaj - Jeziórka podzielone na 2 sektory. Zastanawiam się czy to dobrze...

Człowiek zawsze boi się zmian. Dociera jeden z wędkarzy. Regulamin odczytaliśmy i każdy z drżeniem serca czeka na pierwszy sygnał. Jest! Wchodzimy na lód i rozstawiamy się. Wszyscy mają w głowie strategię, nad którą myśleli w nocy. Czy wypali, czy ryby nie zawiodą i jak długo będzie trzeba ich szukać. Drugi sygnał - wiercimy otwory i łowimy. Lód ma ponad 30 cm. Z każdą kolejną dziurą lód zaczyna wygrywać z nami - jest twardy, stawia opór, a ręce odmawiają posłuszeństwa. Mam 4 otwory i w każdym ląduje glina z jokersem, a w dwóch dodatkowo zanęta przygotowana dzień wcześniej. Rozglądam się gdzie inni łowią. Wszyscy pochyleni nad bałałajkami obserwują kiwoki. Są pierwsze brania i pierwsze ryby. Ktoś ma okonia, ale niewymiarowego. Myślę sobie - może i do mnie uśmiechnie się szczęście. Jest pierwsze branie, zacinam - pusto. Zły prognostyk. Nagle wrzawa - pan Stanisław Kamiński łapie szczupaka - niewymiarowy, ale mimo to wyciągnąć go spod lodu to nie lada sztuka. Wracam do swoich dziur. Jest pierwsza ryba, chociaż słowo ryba to za dużo powiedziane - jest pierwszy okonek. Może ma 10 cm - wraca do wody. Ktoś złowił płotkę. Duży handicap, bo wiadomo, że nie ma wymiaru. Minęła godzina. Jestem zrezygnowany. Jeden okonek. Wiercę nowe otwory i znów zanęta i jokers - drugi okonek. No co jest?! 15 minut do końca pierwszej tury. Jest!! Płotka, płoteczka kochana. Nie zejdę na zero. Kolejny strzał sędziego - do końca pozostaje 5 minut. Łudzę się nadzieją, że może coś dosłownie... oczywiście nie. Ważenie - każdy podchodzi i podaje swoje ryby. Jestem 10 po pierwszej turze. Wygrywa Przemek - rozumiem, że w spławiku, bo chłopak naprawdę ma talent do łowienia (w końcu reprezentant okręgu), ale czemu znów on a nie np. ja! Rozmyślam nad swoimi błędami. Jako, że każdy się na nich uczy postanowiłem zmienić taktykę - nie będę czekał na ryby. Sam je znajdę. Kolejny sygnał - II tura. Zaczynam w okolicach miejsca, gdzie łowił Przemek. Znów ta sama procedura - wiercenie, zanęcenie i oczekiwanie na branie - brak tego ostatniego. Przemek, a jakże łowi - ma już okonia. Zmieniam miejsce - róg Piastowskiej i Traugutta. Dalej zero... Budka - nic. Przechodzę obok Tomka Cieślaka - ma kilka płotek. Zazdrość mnie zżera, ale z uśmiechem na twarzy pokerzysty zostaję na chwilę około 10 metrów od niego. Nic. No super. Wracam do Przemka, który niewzruszenie czeka na kolejne brania. Coś łowi, ale już nie tyle co w I turze. Z rozmów wynika, że coś puka przy wyspie, ale już zmęczony, a może bardziej zrezygnowany zostaję przy fontannie. Rozmawiam z panem Kozłowskim, któremu coś dużego właśnie się spięło. Jak miło byłoby złapać chociażby 1 płotkę. Nie marzę o kilogramowym okoniu, bo znam swoje umiejętności... Podlodowy wędkarz ze mnie żaden, chociaż w głowie siedzi mi wynik z tamtego roku - 4 miejsce. Mogę pomarzyć dziś. Ostatni sygnał - z nim zeszło całe napięcie. Schodzę na zero w II turze. Ważenie, podliczam wyniki. Wygrał kol. Przemek Jarzyński - 970 gr. Jak zawsze w tym momencie mówię mu, że go nie lubię, a po chwili gratuluję mu wyniki. Drugi jest kol. Jankowski Waldemar, który ostatecznie miał 0,83 kg. trzeci był kol. Witkowski Tomasz - 0,32 czwarty kol. Andrzej Bojanowski - 0,261 a piąty prezes Sławomir Skierski - 0,186. Jestem 13 - jedna płotka - 0,05 gr. O dziwo nie jestem zły ani smutny. Emocje opadły i znów cieszę się z atmosfery przy ognisku. Z czego to wynika? Nie mam pojęcia, ale nasze zawody zawsze kończą się tak samo. Każdy żartuje z siebie i innych oraz gratuluje wyniku dlatego nasze Koło tak się rozrasta. Za tydzień kolejne zawody. Będzie lepiej.

Klasyfikacja Zimowego GPX Koła Miejskiego KASZTELAN


Łukasz Borowski

Odsłony: 1878

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze wymagane jest rejestracja!