2014.02.09 - Zawody o Puchar Sekretarza - Relacja
Ostatnio zastanawiałem się czy będzie lepiej? Niby jak na moje podlodowe umiejętności 13 miejsce w Mistrzostwach to i tak wynik nie taki zły, ale jakoś niedosyt pozostał. Postanowiłem, mówiąc w żargonie hazardzistów, odegrać się. Nie mogłem spać pół nocy. Wiedząc, że jak zawsze rano zadzwoni do mnie Prezes z pytaniem "Wstałeś już?" spokojnie czekałem na jego telefon. Jak to jest, że pobudka o 9 do sklepu przychodzi mi często z problemami, a na ryby w niedzielę wstaję bez oporów przed 7? O 8:00 zebraliśmy się w Sierpcu. Pojedziemy razem pomyśleliśmy. Kolejny dzień, kolejna niedziela - 09.02.2014 z zawodami podlodowymi w naszym Kole. Tym razem walczymy na jeziorze Urszulewski. Postanowiłem podejść do sprawy honorowo i zmazać blamaż sprzed tygodnia. Oby było lepiej, bo przecież każde zawody liczą się w Grand Prix Podlodowym! Tu o pozycji może zaważyć każdy punkt! Przed 9:00 jesteśmy na miejscu. Ciepło - pogoda nas rozpieszcza. Oby tak samo było z rybą. Wszystkich wita Bartek Cieślak - sekretarz, a zarazem sponsor tytularny - Zawodów o Puchar Sekretarza Koła.
Impreza cykliczna i już z małymi tradycjami. Początek jak zawsze taki sam, sprawdzenie jaką zanętę ma konkurencja i jaka taktyka będzie dominować. Tym razem do wyboru jest standardowa mormyszka, spławik i oblewka. Regulamin odczytany i rozchodzimy się na taflę lodu. 22 zawodników - 22 pomysły na zwycięstwo i 22 nadzieję, a wśród nich ja - początkujący lecz już z jakimś bagażem doświadczeń. W tamtym roku byłem kilka razy na tym jeziorze. Wychowywałem się blisko Urszulewa i spędzałem tu wolne chwile w wakacje, więc liczyłem, że woda nadal będzie mnie "rozpieszczać". Jest sygnał od sędziego - Krzyśka Janaszkiewicza i łowimy. Wywierciłem 5 dziur. Wszystkie zanęcone i zaczynamy! Znaczy tylko ja zacząłem, bo ryb oczywiście nie. Zmieniam otwory, mormyszki i znów nic. Po kilku dłuższych chwilach tęsknię za tyczką i letnim wędkowaniem, gdzie po uprzednim zanęceniu na Skrwie czy Sierpienicy na pierwsze brania czeka się kilka minut, a często sekund. Oczywiście nie poddaję się i mając w głowie wędkarskie przysłowie "machaj wędą to ryby będą" szukam pierwszej ryby. Jest pierwsze branie i okoń a raczej okoneczek. Chyba tego dnia zakochały się one w mnie.
Po pół godzinie dochodzą do mnie pierwsze wiadomości - ktoś ma leszczyka, ktoś inny płotki, a ja póki co na zero. Wiercę kolejne otwory - to samo. Waldek siedzący obok mnie łowi co jakiś czas płotki, a ja swoje - okonek za okonkiem. Idę dalej - kolejne 5 otworów. Tym razem nie zanęcam i jaki efekt? 2 minuty i pierwsze branie. Ulotna myśl przemknęła mi przez głowę - może płotka? Oczywiście... okonek. Przez minutę mam z jednej dziury 5. Biorą bez ochotki - tylko na ruch mormyszki. Dziurę zostawiam w mgnieniu oka. Siadam zrezygnowany 20 metrów od trzcin. Nie będę się starał - pomyślałem i ku mojemu zaskoczeniu po kilku minutach jest pierwsza płotka. Nie minęła minuta spławik się zanurza. Kolejna! Oczywiście nie ruszę się już stąd. Wszystko zaczyna się układać dopóki nie spojrzałem na zegarek - mam 30 minut. Walczę o każdą sztukę. Sygnał od sędziego - mam 5 minut i 5 ryb. Super... Zaczynam marzyć o 13 miejscu. Została minuta - branie na mormyszkę - jest płotka. Branie na spławik - jest płotka. Spuszczam ostatni raz mormyszkę - jest znów płotka. Sygnał i koniec zawodów. Jak zawsze moment kiedy wszystkie emocje opadają i wiedząc, że nic nie więcej nie zrobię zbieram się do miejsca zbiórki.
Ważenie, podliczanie i ustalanie wyników. To moja działka, więc z wynikami jestem na bieżąco. 10 miejsce - w sumie jest lepiej. Wygrywa Bartek Cieślak - 1,30 kg. Co to za sponsor, który wygrywa swoje zawody, ale było wiadomo, że Bartek bierze w nich udział tylko jako w klasyfikacji Grand Prix. Pierwszy okazuje się Piotr Klimkowski - 0,88 kg. Drugi jest Andrzej Bojanowski - 0,68 kg. a trzeci Jaworski Jerzy - 0,60 kg. Na koniec znów to samo - ciepłe jedzenie przygotowane przez Prezesa, który całą noc gotował grochówkę, wręczenie pucharów i dyplomów. Zostały jeszcze jedne zawody podlodowe, jeżeli aura na nie pozwoli. Na pewno będzie lepiej. Musi...
Łukasz Borowski
Odsłony: 953